CZEGO DOWIEMY SIĘ O SPOŁECZEŃSTWIE PO PANDEMII KORONAWIRUSA?

Pandemia koronawirusa a nauki społeczne

Koronawirus SARS-Cov-2, który aktualnie rozlewa się po świecie, jest dziś czymś, co spędza sen z powiek wielu z nas. Niektórzy boją się wizji śmierci, inni przymusowej kwarantanny, jeszcze inni konsekwencji gospodarczych. Nawet najwięksi sceptycy i fani teorii spiskowych, muszą w końcu przyznać, że pandemia koronawirusa nas zmieni. Także przedstawiciele nauk społecznych uczynią z panującej pandemii hot research subject. I słusznie, bo choć sytuacja pandemiczna jest przede wszystkim kwestią biologiczno-epidemiologiczną, tak coraz wyraźniej staje się również gospodarczą, polityczną i społeczną.


Wpis pierwotnie opublikowany 29.03.2020 r.


Co w tym interesującego dla socjologii?

Powodów dla których pandemia koronawirusa będzie atrakcyjna badawczo dla socjologów jest przynajmniej kilka. Ten najważniejszy dotyczy tego, że koronawirus zmienił nasze życie. Socjologów ciekawić będzie w jakim zakresie i na ile trwale. Bo socjologów generalnie – tutaj zaskoczenie – interesuje życie ludzi.


Społeczeństwo ryzyka w dobie pandemii koronawirusa

Pandemia koronawirusa wywołuje w społeczeństwie burzliwą dyskusję nad zagadnieniami elementarnymi dla zapewnienia jego ciągłości: zdrowia publicznego i bezpieczeństwa osobistego. Przebodźcowanie komunikatami medialnymi (doświadczeniami zapośredniczonymi), choćby z sytuacji włoskiej, może prowadzić do wytworzenia się pewnego rodzaju paranoi społecznej. Lęk i poczucie zagrożenia obecne jest wśród wszystkich grup społecznych, choć już wiemy, że największe koszty w związku z SARS-Cov-2 ponoszą kobiety w ciąży, rodziny z dziećmi, osoby starsze, niepełnosprawne i o niskich dochodach/niestabilnych warunkach pracy.

Ryzyko zawsze było obecne w naszej egzystencji, lecz dziś ma wymiar globalny. Z tego powodu mówimy o społeczeństwie ryzyka. Zmiany zachodzące w społeczeństwach ponowoczesnych (lub późnej nowoczesności) obejmują realizację szeroko pojętej funkcji prewencyjnej. Nieustannie dążymy do eliminacji tego, co dopiero może się wydarzyć. Nie inaczej jest z koronawirusem. Wszystkie działania, podejmowane przez nas samych i przez decydentów politycznych, z zakresu profilaktyki zdrowotnej mają przecież na celu minimalizację ryzyka realizacji scenariusza dramatycznego, np. włoskiego.

Ryzyko jest jednak trwałym elementem ludzkiej egzystencji. Poprzez wzrost znaczenia systemów eksperckich i medialnych relacji po prostu wzrasta jego świadomość. Chcemy je eliminować, bo niesie za sobą niepewność i obawy, które – zdaniem niemieckiego socjologa Ulricha Becka – cechują społeczeństwa późnej nowoczesności (czyli nas). Radzenie sobie z niepewnością jest podstawową kwalifikacją cywilizacyjną. Czy rzeczywiście ją posiadamy? W jaki sposób zarządzamy emocjami? Jak rozładowujemy napięcia emocjonalne i neutralizujemy zwyczajny strach przed wejściem do piekarni czy wizytą rodzinną? To wszystko będzie bardzo interesujące w kontekście narracji o konieczności narodowej kwarantanny i akcji #zostańwdomu.


Pandemic czy infodemic?

Inna sprawa, że ustawiczne śledzenie nieustannie aktualizowanych doniesień dotyczących liczby zakażonych i liczby ofiar śmiertelnych – w Polsce i na świecie – nie pomaga nam radzić sobie z obecną sytuacją. Wielu z nas musiało zrezygnować ze swoich standardowych aktywności. Nie chodzimy na squasha, ściankę wspinaczkową, nie biegamy w zawodach sportowych, nie wypożyczamy książek z bibliotek, a każdy piątkowy wieczór spędzany dotychczas w ulubionej knajpie z przyjaciółmi zamieniliśmy na kanapę i netflix&chill ze współmieszkańcami. Dzieci nie chodzą do szkół, studenci nie wychodzą na zajęcia, a część z nas przerzuciła się na pracę w trybie home office. To nie są dla nas standardowe sytuacje. Nie są one naszą rutyną.

To oczywiste, że nadmiar wolnego czasu poświęcamy na śledzenie raportów z pandemii, twitterowych wpisów samozwańczych ekspertów od wszystkiego i fejsbukowych grup lubiących się w teoriach spiskowych, kto ma już szczepionkę i dlaczego nie mamy jej my. W epoce fake newsów i jednocześnie dużym zapotrzebowaniu na informacje przekazywane niemalże w czasie rzeczywistym, niebezpiecznie zbliżamy się do epidemii dezinformacji.

Nie wiemy czy w końcu nosić te maseczki czy nie. Jednego dnia dowiadujemy się, że wirus utrzymuje się na powierzchniach metalowych 2 godziny, następnego – że 3 dni. Słuchamy zapewnień, że szpitale są przygotowane, a za chwilę docierają do nas rozpaczliwe głosy personelu medycznego, że brakuje dosłownie wszystkiego. Widzimy przemawiających polityków, których wypowiedzi nie przystają do tego, co mówią nam naukowcy.


Nie tak bezpieczni, jak myśleliśmy

W tym chaosie informacyjnym łatwo się pogubić. Nie wiemy komu i w co wierzyć. A to już prosta droga do wiary w to, że Chińczycy, wykorzystując satelity, spryskali sztucznie wytworzonym wirusem całą planetę (autentyk). I do stygmatyzacji każdej spotkanej na ulicy (lub w internecie) osoby o azjatyckiej urodzie.

To wszystko pokazuje, jak bardzo wrażliwym społeczeństwem jesteśmy. Nie umiemy sobie radzić z zagrożeniem, bo wydawało nam się, że potrafimy zgnieść je w zarodku. Że nasze systemy prewencji i zabezpieczeń są skuteczne, że realnie nie grozi nam już niemal nic. Nasza odporność społeczna i psychologiczna na zagrożenia okazuje się bardziej krucha niż przypuszczaliśmy.


Czy wiemy to na pewno?

Zagrożenie epidemiologiczne rozbudziło w społeczeństwie społeczny lęk. Poważne obawy towarzyszą ludziom na całym globie. Więzi w pewnych społecznościach lokalnych mogą się zacieśniać. W innych – zdecydowanie rozluźniać. Relacje międzyludzkie przeniesione do strefy wirtualnej mogą wychodzić z niej w trudach. Wzrost rozwodów, wzrost liczby urodzeń, wzrost przestępczości? To wszystko ma oczywiście charakter hipotez badawczych stawianych na podstawie intuicji i/lub obserwacji społecznych reakcji na doniesienia medialne. Na tym etapie jest to bardzo okej. Z czasem jednak, te hipotezy będą (a przynajmniej powinny) testowane za pomocą metod naukowych. Po to, aby można było je potwierdzić lub sfalsyfikować. Wówczas wiedza co, i jak się zmieniło (jeśli w ogóle) rzeczywiście powstanie.

Nasze doświadczenia, nasz świat przeżywany będzie dla przedstawicieli nauk społecznych bardzo cenny. Róbcie zdjęcia, piszcie pamiętniki i dzielcie się w nich tym, co robicie, jak żyjecie, ale także swoimi emocjami i obawami (a potem prześlijcie je np. tutaj). Jeszcze wiele musimy się dowiedzieć o nas samych. I o naszym śnie o sterylnym, wolnym od wszelkich zagrożeń społeczeństwie.


Źródełka:

  • Beck, U. 2002. Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej rzeczywistości. Warszawa.
  • Sadati, A.K., Lankarani M.H.B., Lankarani K.B. 2020. Risk Society, Global Vulnerability and Fragile Resilience; Sociological View on the Coronavirus Outbreak. Shiraz E-Medical Journal 21(4). 

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *