Zacznijmy od początku. Nie jestem lekarzem, wirusologiem, biotechnologiem. Moje samoświadome doświadczenia z medycyną to rodzicielka wykonująca niegdyś zawód pielęgniarki, dwutygodniowy pobyt w szpitalu w wieku 5 lat, operacja lewej ręki podczas studiów, dwukrotne prostowanie nosa po złamaniach, wstrząśnienie mózgu i atak kolki nerkowej. (Z czego to ostatnie najgorsze!) Jak na koniec trzeciej dekady życia nie jest źle. Poza tym wyłącznie standardowe badania, „przeglądy” i szczepienia ochronne. I z perspektywy zupełnie niemedycznej, chcę wyznać dlaczego zaszczepię się na COVID-19. Oczywiście w swoim czasie. Czyli podobno pod koniec roku, który właśnie się zaczął.
Wpis pierwotnie opublikowany 10.01.2021 r.
EDIT 10.05.2021 r.: Dzięki zmianie w programie szczepień jestem już po pierwszej dawce szczepionki.
Tym wpisem nikogo nie zachęcam do szczepienia ani nie odwodzę od niego. Każdy z nas podejmuje własne decyzje. To wyłącznie moja perspektywa, którą siłą rzeczy uważam za słuszną, niemniej rozumiem, że ktoś może mieć inną. Z różnych powodów. Ten wpis to wyłącznie chęć zasiania ziarenka, które – mam nadzieję – wykiełkuje refleksję.
Oto więc trzy podstawowe powody medycznej laiczki.
1. Bo wierzę w naukę
Choć to stwierdzenie jest swego rodzaju paradoksem, bo wiara i nauka nie mają ze sobą wiele wspólnego, to w pewnym uproszczeniu tak właśnie jest. Jestem osobą pozbawioną mistycznych aur i żyję w przekonaniu, że – do pewnego stopnia – sama kreuje swoje życie. Mugol z krwi i kości – to ja.
Lubię też analizować otaczający mnie świat, choć, jak każdemu, brakuje mi kompetencji do eksploracji każdego obszaru. Wtedy zdaję się na autorytety. I tak, znam regułę autorytetu, jako techniki wywierania wpływu na innych. I tak, wiem, że istnieją autorytety, które nigdy nie powinny się nimi stać. Właśnie dlatego nigdy nie zawierzam opinii jednej, dwóch czy nawet dziesięciu osób. Sporo czytam, sprawdzam i weryfikuję na tyle, ile potrafię. Węszę, ile mogę. Dostępne badania na temat szczepionek również przestudiowałam i choć sporo w nich terminów, których nie rozumiem (także po polsku), nie sprawia to, że tracę głód zdobycia choćby cząstki tej wiedzy.
Jeżeli przeważająca część świata nauki mówi, szczepienie na COVID-19 jest bezpieczne i potrzebne, to ja w to „wierzę”. Tę „wiarę” opieram na zorientowaniu się, kto się na ten temat wypowiadał, jakie miał ku temu merytoryczne podstawy, jak wyglądała metodologia badań*, jakie są ich wyniki.
2. Bo nie działają na mnie dowody anegdotyczne
Nie działają, bo są sprzeczne z wnioskowaniem i metodologią badań naukowych (patrz punkt 1.). Opowieści o pojedynczych ludziach, których spotkało coś złego (lub dobrego) rzekomo wskutek CZEGOŚ i wyprowadzanie na podstawie tego generalnych prawd życiowych, doprowadza mnie do szału.
Jako gatunek ludzki robimy to nader często. Tak łatwo wyrokujemy o wpływie czegoś na coś, tylko dlatego, że danej osobie się to coś przytrafiło. Mamy problem ze zrozumieniem, że sam fakt, iż rzeczy następują po sobie w czasie, nie stanowi o związku przyczynowo-skutkowym. Że samo współwystępowanie dwóch zjawisk (korelacja) to jeszcze nie związek przyczynowo-skutkowy (kauzacja).
Pisząc wprost: jedna obserwacja wiosny nie czyni. To, że babcia na ból nerki wypiła syrop na kaszel, a później nie bolała jej nerka, nie sprawia, że syrop na kaszel jest doskonałym lekiem na ból nerek. To, że wujek Zdzisław potknął się rano, a później spowodował kolizję drogową, nie oznacza, że spowodował ją dlatego, że się rano potknął. Albo to, że na jakimś viralowym filmiku, pewna kobieta po przyjęciu szczepionki zemdlała, nie równa się temu, że omdlenie było spowodowane jej zaaplikowaniem i świadczy o jej szkodliwości. Samo występowanie po sobie dwóch zjawisk, nie świadczy o tym, że jedno jest przyczyną drugiego.
Na określenie wpływu czegoś na coś, potrzeba badań naukowych z określoną metodologią oraz odpowiednio liczną (i odpowiednio dobraną!) próbą badawczą.
Ile razy słyszeliście, że palenie nie powoduje wcale raka, bo ktoś tam w rodzinie palił całe życie i umarł na inną chorobę? Że jasnowidztwo istnieje, bo komuś sprawdziła się pewna przepowiednia? Wreszcie – że szczepionki powodują autyzm, bo synek koleżanki z pracy ma zdiagnozowane zaburzenia ze spectrum autyzmu po przyjęciu obowiązkowych szczepień? To wyrokowanie jest błędne, bo opiera się na jednostkowych przypadkach, selektywnie dobranych przez nasze mózgi popełniające szereg błędów poznawczych, po to, aby uprościć nam widzenie świata. To wszystko mogą być hipotezy, które potwierdza się lub obala badaniami naukowymi.
3. Bo nie żyję sama na tej planecie
Choć na co dzień bywamy wszyscy (ja też!) egocentrycznymi istotami dążącymi do tego, by to nam było najlepiej, warto zakreślić w swoim życiu obszary w których na „liczę się tylko ja” nie ma miejsca. Możemy mówić dużo o wolnej woli, możliwości wyboru, prawie do decydowanie o sobie, ale tam gdzie funkcjonujemy jako społeczne stado, nie ma miejsca na myślenie wyłącznie o sobie.
Decyzja o nieszczepieniu nie rzutuje tylko na osobę ją podejmującą.
To nie jest decyzja rzędu: dziś wybiorę sobie ser królewski w supermarkecie; rezygnuję ze studiów dziennikarskich; wracam do spożywania mięsa; od dziś kupuję tylko eko pomidory. Jeśli podejmiesz którąś z takich decyzji, to – choć mogę się z nią nie zgadzać – w bezpośredni sposób nie oddziałuje ona na moje życie.
Tymczasem decyzja o nieprzyjmowaniu szczepionek w imię „wolnego wyboru” uderza w moje prawo. W prawo całych zbiorowości, całych społeczeństw. Prawo do życia w zdrowiu.
Nie wspominając o sytuacji tych, którzy szczepionek z powodów zdrowotnych lub wieku nie będą mogli przyjąć.
To oczywiście nie wszystko, ale…
Naprawdę wierzę w to, że warto wyjść z norki kuszących teorii spiskowych, za pomocą których walczymy z rutyną codziennego dnia. Wierzę, że stać nas na bardziej otwarty umysł niż zwykliśmy z niego dawać. To, że odczuwamy strach i niepewność jest naturalne. Wszystko, co nieznane wzbudza podejrzenia. Uaktywnia w nas uproszczone schematy myślenia oraz ratunkowe próby identyfikacji i zneutralizowania problemu.
Czasem jednak, by zrobić krok do przodu, wystarczy zrobić kilka wstecz. Nie pamiętamy dziś o wielu chorobach zakaźnych. Inne bagatelizujemy. Zapomnieliśmy dlaczego, choć ta historia nie jest aż tak odległa. Dzięki szczepionkom. Dzięki nauce, postępowi, otwartym umysłom. Wierzę, że nigdy ich nie zabraknie.
* Oczywistym jest, że nie znam się doskonale na metodologii badań medycznych. Sprawdzałam jednak, czy nie znajdę tam czegoś niepoprawnego i nieetycznego NAWET dla laika. Jak na przykład w słynnym badaniu Andrew Wakefielda, które stało się podstawą formowania ruchów antyszczepionkowych.