JAK ROBIN HOOD UCZY NAS NEUTRALIZOWAĆ GRZESZKI?

Robin Hood a techniki neutralizacyjne

Ilu z was zaliczyłoby postać Robina z Locksley do postaci negatywnych? Rękę daję, że niewielu. Wszak banita Robin Hood to symbol walki o dobro uciśnionych, poniżanych i ograbianych. Okrada bogatych, by dać biednym. Dewiant, ale pozytywny? Chodźcie czytać o tym, dlaczego każdy z nas jest po trosze Robin Hoodem i dlaczego najczęściej są nim przestępcy.


Zacznijmy od tego, że dewianci negatywni (w tym przestępcy) nie różnią się zasadniczo od ludzi żyjących w zgodzie z normami społecznymi i stanowionym prawem. Nie różnią się w tym sensie, że nie przejawiają wrodzonej ułomności. Stanowisko kryminologii zorientowanej socjologicznie jest jasne: stawanie się przestępcą jest efektem społecznych oddziaływań, a nie predyspozycji jednostki. Jesteśmy zatem tabula rasa.

Do przestępczości i szerzej rozumianej dewiacji (nie każda dewiacja jest przestępstwem, ale każde przestępstwo jest przejawem dewiacji) robiono oczywiście inne próby wyjaśnienia etiologicznego. Wczesne podejście kryminologii zdominowane było przez kwestie biologiczne i psychologiczne, o czym więcej innym razem. W skrócie: w centrum rozważań stawiano wówczas osobę sprawy i badano jego indywidualną psychopatologię. Dla współczesnej kryminologii i w socjologii przestępczości istotne jest pytanie: dlaczego dystrybucja przestępczości jest odmienna w ramach różnych grup społecznych?


Po, co nam techniki neutralizacyjne?

Powody dla których każdy z nas jest Robin Hoodem, dobrze ilustruje leciwa już teoria technik neutralizacyjnych Greshama Sykes’a i Davida Matzy.

Zdaniem wymienionych panów, to nie do końca jest tak, że możemy podzielić ludzi na dwie dychotomiczne kategorie: tych, którzy żyją w zgodzie z normami społecznymi i tych, którzy nie. Ci drudzy mieliby wypracowywać własną podkulturę dewiacyjną. W rzeczywistości dominująca – ta żyjąca zgodnie z normami – część społeczeństwa także wyznaje wartości dewiacyjne. Hołduje im jednak nieoficjalnie – w czasie wolnym, gdy zrywa z odgrywaniem swojej publicznej roli społecznej, np. nauczyciela, lekarza, polityka.

Członkowie społeczeństwa posługują się przy tym pięcioma technikami neutralizacyjnymi, aby nie tylko usprawiedliwić swoje działanie. Robią to także, aby osłabić zasadność naruszonych norm, a w pewnych przypadkach wykazać nawet, że działanie dewiacyjne było konieczne.

Odnosząc to do przykładu przestępców, taka postawa wynika wprost z elastyczności prawa karnego, które pozwala na ujęcie ochronnych aspektów działania sprawcy. Chodzi na przykład o młody wiek, rozmaite uzależnienia, przymus działania czy działanie w samoobronie. Przestępca może uniknąć moralnej karygodności, jeśli dowiedzie, że w jego działaniu brakowało przestępczej intencji. Nieco upraszczając, brak bezpośredniego zamiaru przestępstwa może „ratować” przed społeczną stygmatyzacją i odpowiedzialnością karną. Tworzy zatem pewnego rodzaju uzasadnienie dla dewiacji.

Na czym więc polegają techniki neutralizacyjne?


Kwestionowanie odpowiedzialności

Kwestionowanie odpowiedzialności to pierwsza technika neutralizacyjna. Przyjmuje formę przeniesienia odpowiedzialności za dokonane czyny na „coś” lub „kogoś” innego. Rzeczywistą winę może ponosić los, przeznaczenie czy przypadek. Albo kolega, „bo ja tylko stałem i nie zareagowałem, ale tak naprawdę nic nie zrobiłem”. Sprawca przestępstwa może usprawiedliwić swoje postępowanie trudnym dzieciństwem, np. obarczając odpowiedzialnością rodzinę, która wpoiła mu dewiacyjne wzorce w procesie socjalizacji pierwotnej.


Kwestionowanie szkody

Kwestionowanie szkody wyraża się w deprecjonowaniu popełnionego czynu. Umniejszanie istoty działania niezgodnego z normami opiera się zwykle na podkreślaniu zasobów „ofiary”, które w skutek popełnionych czynów nie zostały – w przekonaniu działającego – naruszone w jednoznaczny i wyraźny sposób. Po prostu: „ofiara” na tym działaniu niewiele straciła.

Robin Hood okradał bogatych, zatem co to dla nich za szkoda, skoro i tak nadal mieli pieniądze? Czy przewrócenie kosza na śmieci na przystanku autobusowym mogło przynieść jakieś szkody, skoro już wcześniej powybijano wszystkie szyby w wiacie? Wzięcie ryzy firmowego papieru z biura, to jaka strata skoro pracodawca zamówił właśnie całą paletę? Służbowej kserokopiarce pracy nie zabraknie.  Jak powszechnie wiadomo, „na biednego nie trafiło”.


Kwestionowanie ofiary

Tutaj Robin Hood też daje popis. W końcu okradał bogatych, a tacy to wiadomo, że „uczciwą pracą się nie dorobili”. Kwestionowanie ofiary to także przekonanie o potrzebie wymierzenia sprawiedliwości z własnej inicjatywy lub ogólnospołecznej potrzeby. Samosądy w społecznościach lokalnych, np. na pedofilach i innych sprawcach przemocy seksualnej, to najbardziej radykalny przejaw tej techniki. Uwidacznia się myślenie „nie robimy nic złego, jego/jej nie można traktować jak ofiary”. Z tą techniką wiąże się dehumanizacja tych, którzy w skutek naszego działania ponoszą szkodę. Mówimy, „zasłużył/a na to!” czy „nic mu/jej nie będzie!” Umniejszamy uczucia i emocje innych, by szybko ściąć kiełkujące poczucie winy wynikające z naruszenia norm.


Potępienie potępiających

Ta technika neutralizacyjna opiera się na założeniu, że „nikt nie ma prawa nas sądzić!” Dlaczego? Dlatego, że nawet Ci, którzy nas oceniają nie są krystalicznie czyści. Sprawcy przestępstw potępiają ścigającą ich policję i prokuraturę wskazując na ich butność, przekupność i wszechobecne kumoterstwo. Osoby z naszego kręgu towarzyskiego nie mają prawa potępiać naszych działań, bo sami nie są lepsi. Przecież pamiętamy, że Martyna nie powiedziała swojemu chłopakowi, że osiem miesięcy temu wyszła na potajemną kawę z kolegą z pracy. To, nam będzie prawić morały, że za plecami partnerów „tinderujemy” z innymi?


Powoływanie się na wyższe racje

To przekonanie o konieczności działania dewiacyjnego. Nazbyt często uważamy, że nie mieliśmy możliwości postąpić inaczej. Sugerujemy, że nasze działanie dotyczyło wyższego dobra, które ma długoterminowe konsekwencje.

Swoim działaniem sprzecznym z normami możemy np. chronić rodzinę czy przyjaciół. Nie realizujemy obywatelskiego obowiązku podzielania się wiedzą o przestępstwie z organami ścigania, bo wiemy, że jego sprawcą jest nasz wujek Sławek, i babcia już nigdy nam tego nie wybaczy. Nie mówimy nauczycielowi, że Krzysiek ściągał na kartkówce z majmy, bo wtedy stracilibyśmy najlepszego kumpla z klasy. Gdy jesteśmy zwolennikami kary śmierci i godzimy się na odebranie komuś życia, mówimy, że to prewencja i ochrona społeczeństwa.


Techniki neutralizacyjne są powszechne

Stosujemy je, kiedy tylko odczuwamy dysonans pomiędzy działaniem a obowiązującymi normami. Tłumaczymy, często sami sobie, z czego wynikało nasze działanie, uzasadniając złamanie przyjętych reguł społecznych.

Po co? By być trochę mniej dewiantami, niż rzeczywiście jesteśmy.


Źródełko:

  • Sykes, G.M., Matza, D. 1957. Techniques of Neutralization: A Theory of Delinquency. American Sociological Review 22(6).

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *