Kasia miała zostać żoną. Nie została. Nie porzucił jej narzeczony, nie zerwał umowy wynajęty fotograf ani nie upadła sala weselna. Gotowość do zawarcia związku małżeńskiego pokonała epidemia. Koronawirus i związane z nią rządowe decyzje sprawiły, że Kasia wraz z narzeczonym podjęli decyzję o przełożeniu ich wielkiego dnia.
Epidemia sparaliżowała branżę ślubną i często odwodziła parę narzeczeńską od ślubu. Rozmawiam z Kasią o tym, jak trudno było im podjąć tę decyzję, z jakimi wiązało się to kosztami i czy z perspektywy czasu żałują, że ślub i wesele – póki co – się nie odbyły.
Wpis pierwotnie opublikowany 22.08.2020 r.
Na jakim etapie były wasze przygotowania do ślubu i wesela w momencie, w którym podjęliście decyzję o przełożeniu uroczystości?
Decyzję o przełożeniu ślubu, jak i wesela podjęliśmy 30 kwietna 2020 r. Dotychczas mieliśmy wybraną salę, kamerzystę, fotografa, kościół, DJ-a, dekoratorkę, suknię ślubną, makijażystkę i fryzjerkę. Byliśmy w trakcie przygotowywań do pierwszego tańca. Tydzień przed lock down byliśmy oglądać obrączki. Niestety nie zdążyliśmy już ich wybrać, bo zamknęli galerie.
Dlaczego zdecydowaliście się przełożyć ślub? Wyłącznie ze strachu przed epidemią czy z niepewności, kiedy powróci możliwość organizowania wesel?
W marcu, kiedy wybuchła epidemia, a później pandemia, nie chcieliśmy przekładać ślubu. Nie braliśmy tego pod uwagę, broń Boże! Uważaliśmy, że jest jeszcze trochę czasu w zapasie. Zostało nam dużo rzeczy do zrobienia, ale na spokojnie zdążylibyśmy nawet w miesiąc. Dopiero na początku kwietnia każdy nam sugerował żebyśmy się zastanowili, ponieważ terminy na przyszły rok nam uciekają. Wiedzieliśmy na pewno, że nie przełożymy ślubu na inny termin w tym roku z uwagi na fakt, że planowaliśmy ślub w piątek. Nie każdy mógłby znowu dostać wolne. Poza tym patrząc, ile osób szło na przymusowy urlop byłoby to wręcz niemożliwe.
W pierwszym tygodniu kwietnia napisaliśmy do właściciela sali i zapytaliśmy o wolne terminy na przyszły rok. Jak się okazało, wcale nie było ich dużo. Czekaliśmy jeszcze dwa tygodnie i codziennie każde z nas zmieniało zdanie. Telewizja i wiadomości w Internecie robiły nam w głowie mętlik. Po dwóch tygodniach od napisania maila do właściciela sali, poprosiliśmy o aktualizację wolnych terminów na 2021 r. Okazało się, że połowy już nie ma. Wybraliśmy szybko wolną datę i zaczęliśmy pisać do innych usługodawców, czy im ona pasuje. Nie było z ich strony sprzeciwu więc ostatecznie zmieniliśmy termin.
Postanowiliśmy przełożyć ślub ponieważ baliśmy się – i wciąż się boimy – o naszych bliskich. Nie chcieliśmy stawiać ludzi w niekomfortowej sytuacji. Dodatkowo ta niepewność była straszna. Nasz rząd mówił o tym, że jeśli pozwolą na organizacje wesel, to maksymalnie na 50 osób. My planowaliśmy na 130. Nie wyobrażaliśmy sobie, żeby robić z naszych gości „wybrańców”. Jak się potem okazało, nasze wesele byłoby możliwe, ale my już nie zmieniliśmy zdania.
Jak na tę decyzję zareagowali zaproszeni goście?
Goście zareagowali pozytywnie. Każdy uważał, że to bardzo dobra decyzja i że lepiej zrobić to na spokojnie, w lepszym terminie. Nikt nie uważał żebyśmy przesadzali.
Czy dziś żałujecie swojej decyzji skoro już w czerwcu przywrócono możliwość organizacji wesel?
Na moment kiedy zdecydowaliśmy się przełożyć ślub byliśmy załamani. Ponieważ nikt z nas nie wiedział czy za rok będzie lepiej. Z drugiej strony te dwa tygodnie kwietnia, kiedy dzień w dzień słuchaliśmy strasznych wiadomości – raz było lepiej, raz gorzej. Uważamy, że nasze państwo bardzo źle podeszło do tematu wesel. Pozwoliło na duże wesela, na 150 osób. Mamy sierpień, a tworzą się strefy czerwone i żółte ograniczające liczbę ludzi na tego typu uroczystościach. Nie myślą o kosztach i robią to z tygodniowym wyprzedzeniem. Dla mnie? Patologia.
Z jednej strony żałujemy, że przełożyliśmy ślub, bo w lipcu wcale nie było tak źle. Ale nie mogliśmy tego wiedzieć w kwietniu. Myśleliśmy, że jak rząd pozwoli, to będzie możliwość 50 gości, a dla nas to za małe możliwości. Zależało nam na ślubie i weselu, więc nie chcieliśmy rezygnować z imprezy. Gdyby człowiek miał taką wiedzę wtedy, to myślę, że nie przełożylibyśmy terminu. Ale trzeba było podjąć jakąś decyzję i uważam, że każda z nich niosła za sobą przykre konsekwencje.
Jak wygląda proces przełożenia terminu wesela? Czy możesz oszacować poniesione dodatkowe koszty?
Tak jak mówiłam wcześniej, najważniejsze było poinformowanie właściciela sali. Niestety okazało się, że jeśli przekładamy wesele na 2021 r. to mamy już wyższą cenę. Nowy cennik wszedł w lipcu 2019, a my rezerwowaliśmy „po starej cenie” w lutym 2019 r. Koszt jednego gościa wzrósł o 80 zł. Łatwo przeliczyć, że to dość duży koszt. Ale był też plus, ponieważ znieśli nam „korkowe” (1 tys. zł) oraz ciasta włączyli w cenę. Z perspektywy czasu można było zarezerwować termin na 2021 r. i trzymać swój pierwotny. Kwestia tego, że straciłoby się zadatek, jeśli zrezygnowałoby się z któregoś z terminów. Nie pomyśleliśmy o tym. Myślę, że to byłby też niepotrzebny koszt – 2,5 tys. zł.
Jak oceniasz zasadność rządowych ograniczeń w branży ślubnej z perspektywy osoby dotkniętej tymi ograniczeniami?
Uważam, że gdyby nasz rząd wprowadził obostrzenia od marca do – minimum – września, nie byłoby tak dużo zachorowań. Pomimo, że wesela to źródła 1% zakażeń. Ale jednak strach gości oraz pary młodej, a także zepsucie całych przygotowań, powodują, że odechciewa się wszystkiego, co z tym związane. Nie wyobrażam sobie bawić się w maseczkach na weselu. Nie przyniosłoby to żadnego efektu, a wręcz myślę, że tylko by zaszkodziło. Sama będę uczestniczyła w weselu w październiku. I zastanawiam się czy iść, ponieważ trochę się boję. Nie chciałabym więc stawiać gości w takiej samej sytuacji, gdybyśmy tego ślubu nie odwołali. Ale tak naprawdę nie mieliśmy i nie mamy wpływu na decyzje rządu. Patrząc na to, jakie ograniczenia stworzyli w kilku powiatach, trudno powiedzieć, co będzie później. Chociaż i tak uważam, że wybory prezydenckie i cała ta otoczka niestety przyćmiła prawdziwy problem, jakim jest COVID-19.
Musimy nauczyć się z tym żyć, ale nasz rząd nam tego nie ułatwia robiąc z mózgu kalafior. 1000 zakażeń to zamknięte szkoły, galerie. A aktualnie zabawa trwa w najlepsze! I teraz przygotowania do wpuszczenia uczniów do szkół od września…
Jeśli w waszej nowo wybranej dacie konieczny będzie nadal reżim sanitarny, to co wówczas? Myśleliście o tym?
Postanowiliśmy, że jeśli w nowej dacie dalej będą różne obostrzenia, to weźmiemy ślub. Wesele? Zobaczymy. W naszym państwie jeszcze nawet pierwsza fala COVID-19 nie opadła więc w przyszłym roku w maju może być różnie. Nie będziemy jednak już drugi raz przekładać – to pewne. Liczymy, że ludzie nauczą się żyć z wirusem.
2020 rok miał być dla nas szczęśliwy. Okazał się rozczarowujący – tak, jak dla wielu par, które podjęły taką samą decyzję, jak my.