MOJA RODZINA JEST MOJA

Tęczowa flaga. Rodzina jaka chcesz

Wczoraj zobaczyłam wspaniałą grafikę wykonaną przez Matyldę Damięcką. Poruszyła mnie ona bardzo, bowiem oddaje dokładnie to, co siedzi w mojej głowie od lat w temacie tego, czym jest rodzina i komu decydować o tym, kiedy mamy do czynienia z rodziną, a kiedy nie. W świecie w którym wszystko ma klarowną i przejrzystą definicję, absolutnie nienegocjowalną, nigdy nie chciałabym żyć. Znacznie bliżej mi do interpretatywnych podejść. Przecież nawet tak wydawałoby się oczywiste rzeczy, jak to, co jest przestępstwem, a co nie, nie są ostateczne i niezmienne. Wręcz przeciwnie, mogą się zmieniać. I zmieniają się! Tak, jak zmienia się nasze postrzeganie rzeczywistości, nasze horyzonty dążeń, pule naszych doświadczeń i nasza osobowość. Nic nie jest dane raz na zawsze.


Lubię to przeświadczenie, że wszystko, co nas w życiu spotyka jest dla nas nauką. Czasem gorzką pigułką po której trudno się pozbierać, to fakt. Jednak z perspektywy czasu zwykle jesteśmy w stanie połączyć te magiczne kropki i zrozumieć dlaczego znajdujemy w tym miejscu, a nie innym. Naszym miejscu. Wierzę, że miejsce w którym jesteśmy teraz, też będzie nauką.


Rodzina jest najważniejsza

Twierdzenie o wyjątkowej roli rodziny w społeczeństwie, choć współcześnie zakrawające o truizm, nadal pozostaje aktualne. Rodzina to coś, co dla nas jest najważniejsze. Przynajmniej tak deklarujemy. Oczywiście nasza własna. Czym ona jest? Czy możemy mówić o jedynej słusznej definicji rodziny? Definiowanie rodziny nastręcza współczesnym socjologom wielu trudności, ponieważ tylko pozornie ten termin jest oczywisty i intuicyjny.

„Na pierwszy rzut oka definicja rodziny wydaje się prosta: trwała wspólnota składająca się z rodziców, dzieci i krewnych, powiązanych istotnymi wartościami i interesami. Problem jednak w tym, że wspólnota taka przybierała w toku historii niezwykle różnorodne formy, a i dzisiaj różni się bardzo pomiędzy cywilizacjami, obszarami kulturowymi czy nawet poszczególnymi krajami. Co więcej, ulega szczególnie szybkim przemianom, powodując spory na temat tego, co jeszcze jest, a co już nie jest rodziną”.

P. Sztompka, 2012: 275


Moja rodzina, czyli kto?

Moja rodzina to ja, mój narzeczony, moi rodzice, moi inni ważni dla mnie krewni, krewni mojego narzeczonego, mój pies i mój kot. Nikt lepiej ode mnie nie wie, kogo uważam za rodzinę i co to dla mnie oznacza. Nie widzę powodu dla którego ktoś miałby negować sens mojej rodziny. Przecież ona jest moja.

Nikt rownież nie powinien mówić, jak powinna wyglądać czyjaś rodzina. Rodzina, która jako taka… nie istnieje! Rodzina to konstrukt społeczny. Utarty schemat, który sami stworzyliśmy i który możemy modyfikować. A gdyby tak każdy mógł tworzyć rodzinę jaką chce i jakiej potrzebuje, póki swoim postępowaniem nikogo by nie krzywdził?


Jak powstaje homofobia? Nie wiem

Jestem dzieckiem z roku wielkich upadków. Dorastałam w kształtującej się wolnej Polsce lat 90. XX w. Choć już wówczas temat związków homoseksualnych pojawiał się w przestrzeni publicznej i budził kontrowersje, jako dziecko, a później jako nastolatka, nie byłam w stanie znaleźć choć jednego sensownego argumentu usprawiedliwiającego bycie homofobem. Minęło wiele lat i nadal go nie znalazłam. Nie umiem zrozumieć motywacji ludzi, którzy odbierają innym prawo do bycia sobą. I do szczęścia.

Nie przekonują mnie antynaukowe argumenty o nienaturalności homoseksualizmu, o powodującej go chorobie psychicznej i rozwijającej się wśród środowisk gejowskich pedofili. Ani to, że uczenie dzieci, czym jest masturbacja sieje spustoszenie w ich heteroseksualnych duszach, czyniąc ich z automatu gejami i lesbijkami. To nie jest retoryka, która mnie pociąga i z zasady nie wdaję się w takie dyskusje. Nie lubię ludzi skaczących sobie do gardeł i broniących swoich wynaturzonych poglądów, totalnie oderwanych od tego, co wiemy już o rzeczywistości, tak zawzięcie, że na jakikolwiek dialog nie da się znaleźć miejsca.

W 2020 roku, w Europie o której lubimy mówić cywilizowana, w Europie, którą lubimy nazywać Zachodnią, toczy się dyskusja nad tolerancją, akceptacją i prawami mniejszości seksualnych. W Europie, która wiele lat temu depenalizowała przestępstwo homoseksualizmu. Europie w której od wielu lat homoseksualizm nie figuruje jako choroba. Robimy kroki w przód, by zaraz zrobić trzy wstecz. Bo zastanawiamy się, komu z nas możemy odmówić prawa do godności, swobód obywatelskich i zwyczajnego szczęścia.

Nie ma na to mojej zgody.


Socjośledztwo to nie jest strefa wolna od LGBT+.

To nie jest strefa wolna od empatii.

To nie jest strefa wolna od szacunku.

To jest strefa w której wolność jednego człowieka, kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego.


 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *