NIE SZUKAĆ NA SIŁĘ. ZWIĄZEK Z TINDERA

Związek z Tindera. Historia Hani i Jurka

Tinder to obecnie jedna z najchętniej używanych aplikacji randkowych. Wielu z nas wątpi jednak w to, że daje ona realne szanse na poznanie „drugiej połówki” i stworzenie prawdziwego związku. Ci, którzy jeszcze kilka lat temu kpiąco kręcili nosem i negowali sensowność tego sposobu poszukiwania życiowego partnera/ki, dziś coraz częściej w swoim otoczeniu spotykają pary, które o swoich (chyba nadal jeszcze) nietypowych początkach – być może – będą opowiadać dzieciom. Jedną z takich par jest Hania i Jurek. Oboje przed 30-stką. W związku od ponad roku. Już po rozmowie ze mną – w związku narzeczeńskim.

Hanię i Jurka pytam o indywidualne doświadczenia jako użytkowników Tindera, stereotypy z którymi się spotykają, motywacje do założenia kont, a także rady, jak szukać, aby znaleźć … siebie nawzajem.


Wiele mówi się o tym, że nawiązanie prawdziwej relacji na Tinderze jest niemal niemożliwe. Powszechne jest wrzucanie wszystkich użytkowników do „jednego worka”: zdesperowane kobiety, których nikt w realnym świecie nie chciał poznać bliżej i napaleni mężczyźni, którym zależy wyłącznie na przelotnych kontaktach seksualnych. Jak w tym stereotypie odnajdują się ludzie, którzy nie należą do tej puli? Ci, którzy liczą na nawiązanie prawdziwej, trwałej znajomości?

Jurek: Jest to stereotyp, który można spokojnie obalić. Nawiązanie prawdziwej relacji przez Tindera nie jest tak niemożliwe, jak się o tym sądzi. W końcu zależy to od wielu czynników.

Hania: Na pewno nie jest łatwo, ponieważ na pierwszy rzut oka wiele osób wydaje się być tymi, których szukamy. Najważniejsza jest wstępna selekcja, która oczywiście polega na ocenie wyglądu. Wiem, nie ocenia się książki po okładce, ale na tym trochę polega Tinder. Jeśli już się uda i masz z kimś „match’a”, to jest okazja żeby porozmawiać. Tu następuje kolejna selekcja, ponieważ już po chwili wspólnego pisania może okazać się, że ktoś z pozoru „normalny”, jednak taki nie jest.

Dlaczego zdecydowaliście się założyć konta na Tinderze?

Hania: Ja za pierwszym razem zdecydowałam się na założenie Tindera ze względu na charakter mojej pracy. Często nie miałam możliwości na miasto, choćby ze znajomymi. Później było to również spowodowane przeprowadzką do nowego miasta, gdzie nie miałam za dużo znajomych. Pomyślałam, że może uda się poznać kogoś ciekawego. Za każdym razem poznawałam bardzo różnych ludzi. Oczywiście duża część była tam w poszukiwaniu przelotnych przygód. Między innymi z tego powodu usuwałam Tindera chyba z pięć razy.

Jurek: Pytanie dlaczego utworzyłem konto często (prawie zawsze) padało na pierwszych randkach z „match’ami”. I jest na to pytanie tyle odpowiedzi, ilu ludzi korzystających z tego wynalazku. Wraz z digitalizacją relacji społecznych – przykładowo, kręgi znajomych przenoszą się na grypy na Facebooku i tam prowadzą konwersacje – również w sferze randkowania ten sposób jest wybierany. Moja odpowiedź zawsze sprowadzała się do: wygody użytkowania (oszczędność czasu) i zwiększenia swoich zasięgów. W kręgu znajomych możliwość stworzenia z kimś związku była raczej znikoma. Przed zmianą miejsca zamieszkania Tinder służył mi jedynie do randkowania. Po przeprowadzce pełnił najczęściej funkcję umawiania się na spotkania „bez zobowiązań”. Chodziło jednak bardziej o nawiązywanie nowych znajomości, spędzania wolnego czasu w towarzystwie nowo poznanej osoby, zwiedzania miasta, restauracji niż zaspokajania potrzeb seksualnych. Plusem było to, że mogłem wyjść ze strefy komfortu i budować pewność siebie w towarzystwie płci przeciwnej.

Jakie są wasze osobiste doświadczenia z Tinderem zanim trafiliście na siebie?

Hania: W jednym przypadku, tuż przed poznaniem Jurka, poznałam faceta, który był naprawdę bardzo sympatyczny. Wyglądało na to, że tak, jak ja nie szukał jedynie przygodnego seksu. Byliśmy na trzech randkach i zapowiadało się naprawdę poważnie. Niestety, jak to również bywa, nagle przestał się odzywać. Jak się później okazało, przypadkiem napomknęłam, że nie jestem fanką dzieci, a dla niego najważniejsze jest założenie rodziny i posiadanie dzieci. Jak widać zdarzają się również skrajne przypadki w drugą stronę.

Jurek: Miałem dwa związki z Tindera, zanim się „zmatchowaliśmy” z Hanią. W obu przypadkach ich trwałość nie przekraczała połowy roku. Był to okres w którym obie strony były w stanie wystarczająco się poznać i zdecydować, czy kontynuacja relacji ma sens. Na jeden z tych związków zdecydowałem się głównie w celu odkrywania nowych preferencji seksualnych. Poznałem pasjonatkę BDSM. Z kilku jednorazowych randek wyniosłem historie, które całkiem zabawnie opowiada się kumplom przy piwie. Nie byłem zwolennikiem przelotnych znajomości.

Po jakim czasie od dopasowania doszło do waszego pierwszego spotkania?

Hania: Zostaliśmy dopasowani zaraz po tym, jak chciałam ostatecznie usunąć Tindera. W dodatku nie byłam w mieście, w którym aktualnie mieszkam, tylko w odwiedzinach u rodziców. Jak się okazało, z Jurkiem rozmawiało mi się tak, jak jeszcze z nikim wcześniej. Czułam jakbyśmy znali się od dawna. Ze względu na odległość i charakter mojej pracy umówiliśmy się na spotkanie dopiero po miesiącu od dopasowania. Jak zawsze przed spotkaniem kogoś nowego towarzyszył mi dreszczyk emocji. Nigdy nie wiadomo, jak bardzo ktoś różni się wyglądem „na żywo” od zdjęć. Jako, że jestem stosunkowo wysoką dziewczyną zawsze była lekka obawa, że facet będzie niższy ode mnie. Na szczęście większość moich obaw się rozwiała, jak tylko się spotkaliśmy. Oczywiście przez kilka następnych spotkań miałam z tyłu głowy, że w każdej chwili może się przestać odzywać i wszystko skończy się tak szybko, jak się zaczęło. Ale na szczęście tym razem los się do mnie odwrócił.

Jurek: O ile do pierwszego spotkania rzeczywiście doszło po miesiącu pisania, to – co ważne – „match’a” mieliśmy rok wcześniej i już wtedy umówiliśmy się na kawę. Nie pamiętam z jakiej przyczyny do spotkania wtedy nie doszło. Gdy trafiłem na Hanię za drugim razem, wysłałem jej „super like”, bo pamiętam, że na jej zdjęciach wydawała się bardzo sympatyczną, dobroduszną osobą. Bo o tym, że piękną nie trzeba wspominać. Jedyną obawą, która mi towarzyszyła było „spalenie” pierwszej randki. Wbrew pozorom staję się trochę nieśmiały w obecności pięknych kobiet.

Jak waszym zdaniem, szukać na Tinderze, żeby zwiększyć szanse na prawdziwą, długotrwałą relację?

Jurek: Z perspektywy faceta – trzeba uważać na desperatki, bo jest ich tam całkiem sporo. Można to wyczuć w trakcie tekstowego zapoznawania się. Również na dziewczyny szukające sponsora. Trzeba unikać nastawiania się na sukces i przypisywania osobom cech osobowości, na których nam zależy. To prowadzi do idealizowania swojego „match’a”, co nie musi mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. I nie szukać na siłę, a bardziej skupić się na znalezieniu osoby w towarzystwie której można się poczuć komfortowo. I oczywiście, musi zaiskrzyć.

Hania: Kilkoro moich znajomych jest do dziś razem z ludźmi, których poznali właśnie na Tinderze. Przede wszystkim najważniejsze jest żeby się nie zrażać. Nie polecam też spotykania się z pierwszymi lepszymi osobami, z którymi jest się dopasowanym. Lepiej się trochę wstrzymać, dłużej popisać i dwa razy zastanowić. Na pewno też wszystkim ułatwi sprawę jasne mówienie o tym, czego się od drugiej osoby oczekuje.


Ostatnie zdanie sprawdza się chyba w każdej relacji – niezależnie czy zapoczątkowanej wirtualnie, czy „analogowo”.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *